Poddasze
Fotel. Stary, bezbarwnie obity. Materiał to chyba, nie jestem pewna, bawełna. Nie, może len. Taki komunistyczny w dotyku.
Potem dywan. Włosy już z niego wychodziły. Zdeptany był. Tyle stóp gościł. Przesiąknął dymem wieczornych gier w karty. A ta plama to pewnie wino. Romantycznie.
Stołu też nie zostawią. Trzy nogi. Ale to chyba z zamierzenia.
Nie kołysał się, kiedy kładziono na niego herbatę. Dywan by pamiętał.
Meble wynieśli. Najpierw regał, potem komoda, szafa i kredens. Słyszały zapewne wiele. Wiele szeptów utkwiło w tej płycie pilśniowej. Skrzypieniem i zgrzytem dostosowywały pretekst do wynoszących rąk.
O firankach nie wspomnę. Żółte trochę, kochanki dywanu, łzawym szumem przeplatają cienkie wzory. Ocierają się o siebie, kokieteryjnie, już prawie nieprzekonywująco.
Kwiaty zabrała sąsiadka. Więcej nie było. Poddasze poddane recyklingu. Ciekawe, co po mnie będą stąd wynosić. Sterty kartek nieopisanych. Nic nieznaczące śmieci ze zsypu historii.
W pierwszą noc śnił mi się dywan w objęciach firanki i domek z kart. Na fotelu leżało bez ruchu.
1 komentarz:
"komunistyczny w dotyku" Świetne :D
Prześlij komentarz