Widząc z brzegu jak książę przytula jasnowłosą dziewczynę, Mała Syrenka roniła cicho łzy. Ukryta z skałą, przyglądała się szczęśliwej twarzy swojego ukochanego, który nawet nie wiedział, że nim jest. Mała Syrenka pokochała go szczerze. I nie mogła znieść tego widoku.
Zanurkowała w fale, między którymi nie widać było jej łez. Popłynęła na samo dno morza i tam usiadłszy na dziobie zatopionego stadku, płakała głośno i rzewnie.
Usłyszała ją wodna wiedźma, mieszkająca niedaleko. Żal jej się zrobiło Syrenki.
- Czemu płaczesz?- spytała, podpływając do niej.
- Mój książę – zachlipała – ma narzeczoną. Uratowałam go przed śmiercią, pokochałam, a on nie wie nawet o moim istnieniu. – woda dookoła niej stawała się słona - Ja go kocham…
- Ale on nie kocha ciebie – stwierdziła wiedźma. Widziała, ze dziewczyna cierpi. Patrzyła na nią czerwonymi od płaczu oczyma i szukała wsparcia. – Jeśli chcesz, mogę ci pomóc.
- W jaki sposób?- nie dowierzała Syrenka.
- Na jeden dzień będziesz mogła wyjść na brzeg. Wyznasz księciu swoją miłość. Jeżeli on też cię pokocha: zostaniesz. W przeciwnym razie będziesz musiała wrócić do morza.
- Dlaczego mi pomagasz? – spytał Syrenka.
- Bo potrzebujesz pomocy.
Następnego ranka Mała Syrenka wyszła z fal na plażę. Wiedźma podarowała jej piękną suknię z zielonego materiału i nauczyła oddychać płucami.
Przypadek sprawił, że książę spacerował właśnie po śniadaniu i rozmyślał, słuchając szumu wody i krzyków mew. Zobaczył Syrenkę.
- Witaj – powiedział uśmiechając się.
- Witaj książę – rzekła nieśmiało. W dłoni skrytej za plecami kurczowo trzymała jakiś przedmiot. – Przyszłam, żeby ci powiedzieć, że cię kocham – jej głos łamał się lekko i drżał.
- Syrenko – zaczął niepewnie książę. Nie wiedział, co powiedzieć. – Syrenko, ale ja mam narzeczoną. Kocham ją najbardziej na świecie, jest dla mnie wszystkim. Nawet gdybym kochał ją mniej, nie mógłbym jej zostawić…
Twarz Syrenki zarumieniła się w gniewie, oczy rozszerzyły, a usta ściągnęły. Popatrzyła na niego wzrokiem pełnym nienawiści i odrazy.
- Jeżeli nie chcesz być ze mną… - nie dokończyła. Zdecydowanym ruchem ręki pchnęła księcia tak, że upadł na plecy. Nie krzyknął z bólu ze złości, ani nawet ze zdumienia. Nie zdążył. Sztylet ze zdobioną rękojeścią tkwił w jego piersi.
Mała Syrenka schyliła się i wyjęła ostrze. Wytarła je o rękaw sukni i znikła w falach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz