Szufladkowanie jest dla szufladkowanych.
Od lat 90. obserwujemy tzn. psychologię szczęścia, zakładającą dążenie do szczęścia mimo wszystko.
Takich ludzi nazywamy optymistami.
Optymizm zaś definiuje się jako:
1. «skłonność do dostrzegania we wszystkim dodatnich stron i wiara w pomyślny rozwój wydarzeń»
2. «pogląd filozoficzny, według którego istniejący świat jest najlepszy z możliwych i racjonalnie urządzony, a życie jest dobre, można więc osiągnąć w nim szczęście i doskonałość moralną»
Stereotypowość pokazuje nam obraz wiecznie ucieszonego człowieka, kogoś kto nie doświadcza smutku i jest entuzjastyczny.
Ale spójrzmy prawdzie w oczy – nie wszystko ma dobre strony, choćby gwałt, który nie jest od nas zależny. Świat ma mnóstwo niedomówień i paradoksów stworzonych przez ludzi. A doskonałość – hm, powodzenia.
Czy więc można zdefiniować się jako optymistę? Encyklopedycznego, stereotypowego, jakiegokolwiek? Nie oszukując siebie samego?
Obecnie psycholodzy, m.in. Robert Spitzer nagle zaczęli doceniać smutek. Że jest potrzebny, zdrowy i motywuje.
Pesymizm jest zdrowy. Ale czym on jest?
1. «skłonność do dostrzegania tylko ujemnych stron życia»
2. «pogląd filozoficzny głoszący, że na świecie jest więcej zła niż dobra, a życie ludzkie jest bezustannym cierpieniem»
Stereotypowo dużo smutku, melancholii i narzekania. Teraz to zdrowe ponoć. Jednak nawet największy pesymista ma nadzieję i reaguje entuzjastycznie na wiele rzeczy.
Jest jakaś metoda bycia pesymistą? Prawdziwym? A sens?
Realiści. Szukający prawdy i metody. Słownik PWN definiuje realizm jako:
1. «postawa życiowa polegająca na trzeźwej, bezstronnej ocenie rzeczywistości, pozwalająca na wybór skutecznych środków działania; też: umiejętność takiej oceny»
2. «pogląd filozoficzny uznający istnienie rzeczywistości obiektywnej»
Brzmi sensownie. Człowiek jednak jest istotą o wolnej woli, co pozwala mu też popełniać wiele, wiele błędów. To ludzkie. Każdy też splamiony jest subiektywizmem własnych przeżyć, doświadczeń, emocji. Nie jesteśmy maszynami (chciałoby się powiedzieć „Stety i niestety jednocześnie”). Czy więc to ma sens? Jakieś podstawy? Ocena może być błędna. Kolejna też. I kolejna.
Każda z tych postaw ma w sobie jakieś paradoksy, jest poniekąd słuszna, poniekąd niemożliwa. Większość wybiera którąś, robiąc pewne odstępstwa. „Jestem optymistą, ale...”, „Jestem pesymistą, jednak...”, „Szukam prawdy w cierpieniu, szukając szczęścia”. Niektórzy odrzucają wszystko, zamykając umysł na pozytywne, bądź negatywne myślenie.
Niektórzy...
Niektórzy myślą jak ja. Że nie trzeba się szufladkować. Nie trzeba zakreślać granic. Po co niepotrzebnie się szufladkować, a potem się tłumaczyć? Można nawet wyjść poza te trzy podejścia. Świat jest otwarty. A szufladki są dla szufladkowanych. Od nas zależy, czy nimi jesteśmy i jak myślimy. Czy kultura masowa zmanipulowała i ciebie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz