27 lutego 2008

Myśl, myśl!

Zirytowana wpisała kilka linijek.
Cholera, nie da rady. Beznadziejne. Nawet ślepcy w to nie uwierzą. Zakładając, że w ogóle przeczytają.
Jeszcze bardziej zirytowana wcisnęła backspace.
A może wymyślić postać i potem wrzucić ją ciężarówę? - pomyślała. Albo lepiej zachowam tą chorą rządzę krwi dla siebie...
...może kogoś powiesić?

Ech.

A gdyby tak napisać love story? - Przeczesała czarną czuprynę.
Nie, nie! Kurde, dziewczyno, staczasz się!
Już wolę zjeść własną rękę niż napisać jakieś romansidło.

Fuj.

Ale może jednak. Coś jak książka Sparksa, tylko bardziej pusta, mniejsza, głupsza i... no, głupsza.
Pomyślmy.
Szła ulicą, beznamiętnie licząc swoje stąpania (Jej, jakie słowa!) do wpadnięcia na miłość.
Bach!
Cholera - za wcześnie o dwanaście kroków! Co, ty, przystojny brunecie, sobie robisz/myślisz [niepotrzebne skreślić]?!
Że niby ja jestem kiepska z matematyki?! Miałam pięć na koniec roku!

Odpada. Nie umiem się wczuć w klimat wpadania na miłość. Niech wpada na kogo innego.

Ewentualnie można by się targnąć na jakąś powieść historyczną.
Król Artur szukający przyjaciół - tworzący okrągły stół. Te sprawy.
Hm, taa.
"Historyczny bełkot" - raz, proszę!

Parodia.
Bawić się w parodię?
Dziewczyno, parodią to jest to co ty robisz...

Czas mija. Zaraz stoper w mikrofalówce wybije godzinę zakłady pokoleń. To znaczy... No, nieważne.
Zaraz spyta.
Wiedźma.
Oho, idzie.

- Więc, Mario, powiesz mi w końcu, jak to się stało, że masz cztery jedynki z geografii i dwie z fizyki?
No to koniec.

Brak komentarzy: