22 stycznia 2008

Podeszła do mnie dama,
cała w bieli...
Leżałam w kałuży mojej
anormalności,
Podniosła mnie a wraz ze mną
ból, rozczarowanie i zazdrość.
Popatrzyłam w jej oczy,
pełne pychy i pogardy,
Zupełnie jak moje niedokończone
myśli urwane, krótką chwilą
opamiętania,
Zabrała mi coś ważnego...
już nie skonam mając pragnienia,

nie warte mojej paranoji.

1 komentarz:

Emilly pisze...

Ładny wiersz. Ma dużo metafor i jest trochę trudny, ale naprawdę mi się podoba. Użyłaś fajnych słów :)