29 lipca 2008

Imć mój panie, jakom obiecała, toć jeno lyteracka fikcyja ( albo rym do "w zbożu")

nie wiedzieć co gorsze zborze rzepak czy niebo nad nami
a łąka w oddali porasta chabrami
jeden we włosach pamiętam to tak oczywiście
choć nie to tylko mrówki i suche liście...

i zarumieniły się od słońca lica
kochanie nie proso toć chyba pszenica...
i szliśmy tak wbrew grzęznąc po kolana
a obok szła łąka chabrami zasiana

i byśmy tak chyba szli do nocki ciemnej
gdybyśmy nie stanęli na miedzy jesiennej
miedzą byśmy szli nie zważając na nic
aleśmy dalej trójpolówką gnali

nie zmorzyło nas nic a słońce grzało
a myśmy szli dalej od kolan po ciało
zatopieni w przyszłym chlebie co dopiero wzrasta
kołysały się kłosy bez jednego chwasta

aleśmy doszli dzielnie bohatersko
wzdłuż lasu tą cienką zieloną kreską
i leżąc tak obok siebie na leśny łożu
szukaliśmy rymu do frazy "w zbożu"

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Niezłe - lekka treść w zgrzebnej formie. Bardzo zgrabny tekst.

Tekstyliści pisze...

Jest rok 2013, kilka minut po północy. Przeczytałam, pierwszy raz od tylu lat. I uśmiechnęłam się. Naprawdę mocno się uśmiechnęłam.