30 sierpnia 2008

Teraz nasz blog jest również dostępny pod adresem:
www.tekstyl.tk

To jest tylko alias, odwołanie do tej strony, więc wszystko jest po staremu :) Myślę, że im krótszy adres, tym lepiej.

I jeszcze jedna informacja - do tomiku "Adsumus" dołączymy również nasze wiersze w klimacie tego wieczorka, których nie wystawiliśmy. Czy ktoś ma jakieś konkretne propozycje? Bo ja myślę, że możemy wrzucić te:

Marta S. - *** (Z żywego drzewa...) /co prawda on był, tyle że fragment, można by dać całość/; Anioł Stróż; Deszcz po nocy /to samo, tylko fragment był/
Paulina Amelia - *** (I utuliłam cię do snu); *** (A kiedy śnię...)
Marta G. - Jestem Tobie; *** (Nie jestem Julią...); Wciąż kłamiesz
Katarzyna - Wrona; *** (Zostań tu...); *** (I te słowa, co nie dotknęły papieru...);
Emila - Antidotum
Maciej - O niej
Paweł - Zapach mokrej ziemi; Jak latarnie
Wiktor - Kłosy; *** (Nie idź, zostań do jutra...)

Co jeszcze?:)


29 sierpnia 2008

Eteryczność

Pachniesz czekoladą z pomarańczą.
Pachniesz buntem i rewolucją.
Pachniesz odsieczą.
Pachniesz.
Pachniesz rozumem.
Pachniesz stylem i dźwiękiem.
Pachniesz ryżem basmati z kurkumą.

Czekolada z pomarańczą rozlala się
po kremowym kocu jak nasz bunt,
o pierwszej nad ranem w piątek wieczorem.
Rewolucja we mnie, tak nagle.
Z odsieczą rozumowi zlęknionemu przez dzień,
zmieniając styl i wydźwiek w pokoju.
Aż posypał się ryż basmati
z bambusowej miseczki.
Zapomniałem dodac kurkumy.

27 sierpnia 2008

***

Zostań tu
zaraz zrobi się ciemno
chcę żebyś wtedy trzymał mnie za rękę

widzę jak powoli wstręt i strach
zapadają w bardzo głęboki sen
i już się nie obudzą
strach był mój

nawet nie wiesz
ja ciężko było wymykać ci się z ramion
w drętwiejące zimno i głosy budzące w nocy
w czyjeś dłonie na szyi - obce zaciskające palce

ból jeszcze będzie trwał
bardzo krótko żeby przypomnieć
jak bolec może
ale teraz wiem ze chcę mieć po tobie blizny

24 sierpnia 2008

Zasnę spokojnie

Dziękowała oczami
Dłońmi
Słowami
Schowała się za czerwonymi włosami
Brązowe oczu uchroniły od zguby
Bogowie! Myśmy ludzie ciemności
Bądźcie wciąż z nami
Duchy krążcie w koło mnie
Zielonooka czarownica wzywa!
Chodźcie, chodźcie
W kręgu zaklinam was
Sługi moje, moce pięciu żywiołów
Walczcie! walczcie z nami
Za nas, za nich
Za przyjaciół, za miłość
Ogień spali dusze naszych wrogów
Wiatr porwie wspomnienia
Woda wciągnie w otchłań
Ziemia pogrzebie wasze martwe oblicza
Pustka na zawsze was spowije
Tańczę pośród ogni
Magia mnie słucha
Obroni was
Jesteśmy swoimi stróżami
Czarnymi Aniołami

Trzeci dar

Podeszła pierwsza, pochylając czerwień włosów
nad nią. Dłonią ujęła jej dłoń
ode mnie dostaniesz czerwień do krwi
ten słodki odcień, napędzać będzie myśli
tą barwę, której już nikt nie przeleje

on podszedł drugi, zatapiając w niej brąz swoich oczu
ode mnie dostaniesz chłód mrozu
ten wiatr który porwie twój sztandar
dostaniesz lód całej Północy
stanie z tobą do walki

zbliżył się na samym końcu
pochylił głowę, zasłaniając oczy długimi włosami
ja nie mogę dać ci wiele, pani
ale całą siłę swojego miecza przeznaczę
na osuszenie twoich łez

i tak powstała znowu
z trzema darami od pogańskich bóstw
piękna bogini Ostatnich Dni

a potem nastanie Ciemność

23 sierpnia 2008

Och Światowidzie, błogosław, gdy siarkę z piekieł pić bedziem!

ach te wszystkie szczyty i depresje
tak ładnie zwąc melancholiją
nie ma ni smutku ni radości tym bardziej
bo po co

tak sobie wsadź gwóźdź w ranę
i drąż i drąż do krwi
sobie tak papraj

a my nie padniem na kolana przed bogiem
z pochodnych węglowodorów
w tym cudownym odcieniu czerwieni
co by nas świat nie wypluł
ze wstrętem bo my przecież czarni i źli, co krew obcą piją

nasza krew! jej decyzja! jej ból! nienawiść! i nasza!
jej rany co przeszły na nas! zabijem lub polegniem!

w dupie jesteś nie na szczycie
wściekły wiking podniósł miecz
podniósł pod słońce
nasi pogańscy bogowie osądzą
czerń zatańczy wokół w ten zimowy wieczór
poleje sie jucha na bruk poleje!

nie bój się
twoją głupotą nie można niczego zapłodnić

nasza siostra już zaśnie spokojnie

19 sierpnia 2008

ONA

Nazywała się... Nie, to nie ważne jak miała na imię. To niebezpieczne dla niej. Mówmy więc o tej dziewczynie Ona. Tak będzie najlepiej. Miejsca także nie wspomnę, bo moglibyście pojechać tam i zrobić jej zdjęcie- zaklinając w ten sposób jej duszę. Ona nie chce by ktokolwiek miał nad Nią władzę. Nigdy nie wyjawia swego prawdziwego imienia, nie pozwala się fotografować. To Ona ma siłę, ma władzę. Życie nauczyło Ją, że nie może nikomu ufać. Niby kot chadza własnymi ścieżkami. Nie wyróżnia się z tłumu, trudno ją zauważyć- chyba, że tego chce. Wtedy jest wampirem spijającym ludzką uwagę. Miała kruczoczarne włosy i zielone oczy. Oczy gejszy. Wzrokiem potrafiła zatrzymać każdego mężczyznę. Uwielbiała się nimi bawić, obserwować ich reakcje. Choć teraz, teraz chyba pokochała kogoś .Pokochała na pewno, z głębi serca, całą sobą. Trudno Jej uwierzyć, po TYM, co się stało. Bała się , tak bardzo się bała miłości, choć nic innego nie jest w stanie jej przerazić. Tak naprawdę Ona i On byli dla siebie stworzeni. Zaginione połówki duszy, które w końcu się odnalazły. Ujrzeli się po raz pierwszy przez przypadek, w tłumi i do teraz nie oderwali od siebie wzroku. Z każdą chwilą więź stawała się silniejsza. Jego oddech był dla niej powietrzem.
Ale teraz. Teraz miała ważny cel- dopaść Niebieskookiego. Oczarować go i zranić jak on zranił ją. Nienawiść dojrzewała tyle czasu. On Ją znał, znał dawną ją, jeszcze sprzed wypadku. Dziś myślał, że nie żyje. Teraz jest kimś innym, ma nową twarz. Nie chciała powrócić do dawnej, przy takim zniszczeniu naskórka, lekarze nie mogli jej nawet tego zapewnić. Kolor włosów zmieniła, z jasnych na czarne. Nawet głos miała inny, bo gardło uległo interwencji lekarzy. Jej skóra byłą wtedy w kawałkach, oddzielona nożem. Jej osobowość także uległa zmianie, z Panny Wiosny stałą się Modliszką. Tylko przy Nim była prawdziwą sobą. Jedynie oczy pozostały te same. Ale niebieskooki jej nie rozpozna. Wypadek zmienił wszystko. Wciąż pamiętała ten wzrok, a potem gorąco i własną krew wszędzie wokół. Jednak za to się nie złości, Nienawidzi go, za to co zrobił z jej miłością. Za to, że zabił jej duszę. Powoli, z premedytacją sączył truciznę.
On wyjechał. Musiał, na miesiąc. Wiedziała, że wróci, Jak zawsze, prosto do niej. Obydwoje nie wyobrażali sobie innego rozwiązania. On wiedział o Niej wszystko, ale niw wiedział o zemście. I się nie dowie. Miesiąc, to aż nadto czasu na zimny rozrachunek.
Ma nową twarz, nowe życie. Znalazła Niebieskookiego. Wiedziała,, co lubi, o czym marzy, czego pożąda. Wpadła na niego niby przypadkiem. Rozmowa w księgarni, waniliowa kawa. Już w pierwszy dzień wiedziała, że się udało. Potem było tylko lepiej. Zakochał się w niej, a ona wciąż sprawiała mu ból. Któregoś ranka Niebieskooki zaprosił ją do siebie. Znała każdy kąt tego mieszkania, ale jak zawsze udawała. A on nadal myślał, że wcześniej spotkał ją co najwyżej w tramwaju. Wypił to cholerne wino i wtedy nastąpił paraliż. Wciąż nie rozumiał. Wyciągnęła srebrny sztylet. Gdy niebieskooki był przygwożdżony do krzesła powoli nacinała jego ciało i opowiadała. Mówiła, a on już rozumiała, pamiętał. I był przerażony. Płakał ze strachu. Lecz dziś już nie było litości- on jej dla Niej nie miał. Objaśniła mu z każdym szczegółem jak policja oskarży o zbrodnie Tamtego. Gdy skończyła, dźgnęła go 8 razy, przez tyle pełni księżyca ją zabijał.
Krew ciekła po podłodze. W pokoju był już tylko jeszcze ciepły trup.
Ciało znaleziono po 3 dniach. Za mordercę bez wątpliwości uznano Tamtego. To była jego kara, a zwłaszcza koledzy w więzieniu. Zemsta ukoiła jej dusze i pozwoliła rozpocząć nowe życie w pełni.

Teraz czekała tylko na przyjazd Jego. Ciągłe rozmowy przez telefon nie wystarczały. Już niedługo będzie przy niej, staną się jednością. Była siódma po południu, nie zadzwonił, choć robił to codziennie. Czekała cierpliwie. Minuty mijały. AZ nagle poczuła TO. Jej serce pękło. Zadzwonił telefon, bezosobowy głos w słuchawce oznajmił, że On nie żyje. Odrzekła tylko: „Wiem” i odłożyła słuchawkę.
Pistolet wystrzelił. Posypały się płatki róży. Na podłodze leży ciało martwej Margaret.

16 sierpnia 2008

65:81

Sen.

Wlewa się nam do gardeł, ociekając.
Jest cichy jak krew w żyłach.
Z wysoka.
Napełnieni po brzegi chmurnością,
zdumieni szelestem spadamy.
Zdumieni ciemno zatrzymujemy
swój smak przed porankiem.

Sen. O jakże głęboki sen.

Niebieskie Światło 2 (Niespełnienie)

idę przed siebie
ze zwiniątkiem w rękach
pode mną trwają słońca i dżdżownice

ide przed siebie
po mleko dla Isaaka
niewiele trwalsza jest łza dziecka
od sentymentu

ide przed siebie
pod wiatr i piasek pustynny
dopełnić natury nadanej
jak drzewo i dom

opadłem na ziemie
Isaak opadł wraz ze mną

zabiłaś
moje dziecko
pustynio

15 sierpnia 2008

- Chciałabym, żeby na świecie była tylko jedna Wielka Ważna Sprawa – wysunęła nogę do przodu oczekując, że ruszy za nią, ale on ciągle stał. Latarnia oświetlała jego twarz, ukazywała szerokie usta, które raz po raz poruszały się w bardzo szybkim tempie

- Myślisz, że coś by się zmieniło? – Prawie nie zauważyła, kiedy niemal, że wyrzucił z siebie to pytanie.

- Gdyby na świecie była tylko jedna Wielka Ważna Sprawa wszyscy ludzie zajmowaliby się tylko nią, wokół niej gromadziłyby się myśli całego świata, ona byłaby centrum...

- Centrum, czego? – Zapytał, nie dlatego, że nie zrozumiał, ale dlatego, że chciał nauczyć ją wszystkiego tego, czego jego nie nauczono.

- Centrum nas – ludzi. Wtedy mogłabym się na chwilę odłączyć od tego szumu wokół Wielkiej Ważnej Sprawy.

- Dlaczego chciałabyś się odłączyć? Przecież nie miałabyś innych spraw, którymi mogłabyś się zajmować.

- Bo chciałabym być inna niż ci wszyscy ludzie, wynajdywałabym sobie wtedy swoje małe sprawy i zajmowała się nimi po cichu – mężczyzna z trudem powstrzymał śmiech, patrzył na małą postać, której oczy błądziły gdzieś w oddali, chciał dla niej trwać, na zawsze.

- Czy naprawdę potrzebna jest wielka sprawa?..

- Wielka Ważna Sprawa – poprawiła go.

- Tak, właśnie Wielka Ważna Sprawa, czy naprawdę ona musi istnieć, żebyś mogła mieć swoje własne, małe sprawy?

- Tak – odpowiedziała zdecydowanie.

- A co z innymi ludźmi? Czy myślisz, że oni nie mieliby innych spraw?

- Nie, po to właśnie byłaby Wielka Ważna Sprawa.

- Mylisz się, każdy z nich ukradkiem myślałby o swoich małych sprawach, tak naprawdę oszukując samego siebie i usprawiedliwiając się, że przecież jest miliony ludzi, którzy myślą o Wielkiej Ważnej Sprawie, więc, po co jej jeszcze on?

- Każdy chce być inny – stwierdziła mała i obróciła się na pięcie- chodźmy do domu dziadku, muszę załatwić jeszcze parę spraw...

12 sierpnia 2008

Wiedźmiński miecz

Vader Sword of the Witcher

Krew blisko nieba
rozpacz spaceruje w poprzek ziemi
duchy ciemności już przebudzone
czuję to jakieś ruchy dookoła
wieczność w moich żyłach
legendy opętały moją krew
bezsenność trzyma myśli
zawsze gotowy....zawsze!

miecz - to ostrze
bezbożny zbawiciel w moich rękach
dotyk tego metalu
daje nadzieję lub śmierć
dotykam go delikatnie
z najwyższą czcią
podnoszę w górę
jego cała moc w moich dłoniach!

ja jestem panem i mistrzem miecza
spójrz na magię w moich oczach
ta siła staje się niewyczerpaną klątwą
jestem Wiedźminem
adrenalina spala mnie od środka
wszystkie duchy przeszłości chronią dusze które nigdy nie odpoczywają

smok i wilki
noc jest moim królestwem
moich błyszczących oczu
nie chcesz poznać bliżej
zapach krwi
pazur ze stali
mój metalowy bój jest głodny....znowu!

Twenty-seven days.

you're sleeping for twenty-seven days
I want to be here and caress
your smooth, deadly supple cheeks
to feel your set blood beneath them
I want to ask how do you love me
and not to run away when you'll stand up
when you’ll answer laughing

11 sierpnia 2008

Siebenundzwanzig Tagen

Du bist vor siebenundzwanzig Tagen eingeschlafen
Ich möchte hier sein und immer
deine tödliche glotte Gesicht liebkosen
Ich möchte deine kalte Blut hinein fühlen
Ich möchte dich fragen, wie du mich liebe
und nicht entweichen, wenn du stehst auf
wenn du mit Lächeln antwortest

10 sierpnia 2008

twoje włosy wciąż pachną tamtym pierwszym ogniskiem
pamiętam złote iskry
spływające z każdego spojrzenia
smak ciepłego karminu
dotyk wilgotnego wiatru
i głos niewiele głośniejszy od szeptu

kreślę ustami jeden znak
na twej szyi
fioletową runę thorn

9 sierpnia 2008

a ty idziesz

w śniegu niebieskawym
widzę ciebie
brniesz po kolana w białej śmierci
widzę ciebie
sam się nie ruszę
bo moje ciało
dawno wystygło

a ty idziesz
zaciskając z bólu oszronione powieki
widzę je
sam się nie ruszę bo moje ciało dawno wystygło

nie poddajesz się
wytężasz swój wzrok
widzisz mnie
odnajdujesz

rozpalasz ognisko podgrzewasz wino
a potem poisz mnie powoli póki nie zacznę się ruszać

rozcierasz dłonie
przykrywasz kocem
kładziesz się obok
śpiewasz mi o małej gwieździe
której już nie widać

uczysz mnie swojego języka śmiejesz się dla mnie

czekasz
płaczę?
nie
to tylko oczy zaczynają mi tajać

5 sierpnia 2008

Ars poetica

Jeśli to nie jest szczyt moich umiejętności, to szczyt owy wybiega poza granice mojego samozadowolenia.

Ars Poetica jednej nocy

3 sierpnia 2008

O niej

Czerwień nocy
zalała krwią
nie świadomego,
Światło dnia
zasłoniła skrzydłem
splamionym
grozą,
płomyk nadziei zgasiła
zimnym podmuchem
wspomnień,
Bezsilny, samotny...
opuściłem bezwładnie ręce
by krew spłynęła powoli...

Rozprawa na temat plastiku, troche naturalnego chaosu i krytyka zapominania oraz zniekształcania

Wciąz mówimy o symbol, historii i tradycjach Jest tak wiele kultowych istot i rzeczy, że greckie bóstwa uchodzą za malutki harem. Na wielkim transparencie małymi literami piszemy oparte na faktach, według powieści starego pisarza. Wciąz wykorzystujemy czyjeś pomysly, motywy, miłości i podpisujemy jako nasz twór. Czemu hisotria Romea i Julli, opowieśc o miłości króla Artura zostały tak skomercjalizowane - wszyscy o nich słyszeli, ale nikt nie wie nic na prawdę, znamy plastikowe figurki w białych sukienkach i z srebnymi mieczykiami. Mao kto czytał, czy słyszał ptawdziwą opowieśc, babcia dziś nia sadzaja na kolanach i nie opowiadaja bajek przy kominku. Zastepuje nam to plastikowy grajek i świat gier elektronicznych, najlepiej z dużą ilościa krwi. Czy wiemy kim one były, co symbolizowały? Bo przecież nie to, co dziś. Nie rządzę władzy, bieg za pieniędzmi, chytrośc by jak najdszybciej dopiąć swego. Nawet, gdy pokazują nam  milość, dobroć, altruizm wszystko to jest plastikowe, pod wpływem ciepła zmienia swoje zastowanie. Mówimy o miłości Boga do człowieka, a po chwili mordujemy się w jego imie. Co znaczą okrzyki: za boga, za ojczyznę? Nie rozumiem dzisiejszej mentalności ani plastikowych haseł, które co chwila zmieniają znaczenie. Wszystko, byle dla siebie. Szczęście równa sie pieniądz, duzy i pieniądz, złota plastikowa karta i nieszczeście innych. Chcieć więcej i wiecej plastiku niz oni maja. bo czyż szczęscie nie wyraża sie w usmiechy, a nie zaś w ilości zer na koncie i cekinów na koszulce? dla mnie szczęsciem jest miłość, drewniany domek w Irlandii, spacer z psem, trochę świeżego powietrza i przynajmniej nadzieja, że nikomu nic złego się nie stanie. nie chce plastikowego szczscia, bo naturalne smakuje o wiele lepiej.

zabrali imie  Julii

zabrali jej łzy

nawet złotą figurkę z półki pod oknem

nie ma poematów

ani pieśni żałobnych

nie pozostało już chyba nic

tylko sypiący się mur po którym biegł Romeo

posłaniec wieczności

nie ma tej historii

nie ma tej miłości

rozpadł się growobiec na cmentarzu w Weronie

ale za to jesteś Ty

nowa miłość

nowa historia

różne pamiatki i pomniki

nowe śmiechy i łzy

nowe imione kochanków

a wsród nich Ja i Ty

2 sierpnia 2008

O momentach

Żyjemy chwilami, kobiety bardziej od mężczyzn- ale jednak każdy. Od chwili do chwili. Poczęcia do śmierci, pierwszego września końca czerwca, ranka nocy, pocałunku pocałunku. Żyjemy od szczęścia do szczęścia uznając smutek za dół na linii. Żyjemy prosto, jakbyśmy żyli wiecznie i wciąż byli na początku istnienia. Zbieramy uczucia jak zapachy, zapominając o tych które już dawno uleciały, a potem w szoku uświadamiamy sobie że już to znamy. Jeśli są dobre- twierdzimy ze to chwila na którą czekalismy. Jeśli złe- zaczynamy sie modlic aby znikneły. Chwile, niezauważalna kwintesencja bycia człowiekiem- niedoceniona kwintesencja. Dla chomika zamkniętego w klatce każda jest taka sama, każda pachnie sianem i wodą. Nawet śmierć pachnie ściółką, nawet narodziny pachną wodą. Dla człowieka zbiór ten jest nieogarniony, tak jak świat. Człowiek widzi i czuje więcej, doświadcza i przeżywa, gromadzi i zapomina. Zapach koszonej trawy, mokrego asfaltu, krojonych cytryn- chwile. Chwile z których kazdy powinien czerpać radość i szczęście. A zapomina korzystając z prawa niekomputera. Zapomina jak wielkim błogosławieństwem jest życie i zdolność przeżywania chwil z należytą im czcią. Żyjmy i patrzy na dzień jak na każdą chwile z osobna. W nich tkwi piekno. Szczegółach.

Piórem Julii

ciekawe
czy kochasz mnie tak
ze oddałbyś życie w dostatku
umarł pod mostem i głodnym
bez łezki
szczęsliwy
że ze mną

ciekawe
czy kochasz mnie tak
że nic innego nie posiada przyszłości
beze mnie

nie pytam przecież
bo kocham
i kochać chce ciągle

Zabierz mnie

rzuć aniołom na pożarcie

zeskrob

gdy juz przejada czołgi

przetocz 

goracą dłonia po mym chłodnym czole

tak! tak1 zrób to

weź miecz i skruć jej męki

a potem uciekaj co sił

bo i Ciebie nic nie uchroni

ukryj się

posród demonów i bezimiennych twarzy