23 sierpnia 2008

Och Światowidzie, błogosław, gdy siarkę z piekieł pić bedziem!

ach te wszystkie szczyty i depresje
tak ładnie zwąc melancholiją
nie ma ni smutku ni radości tym bardziej
bo po co

tak sobie wsadź gwóźdź w ranę
i drąż i drąż do krwi
sobie tak papraj

a my nie padniem na kolana przed bogiem
z pochodnych węglowodorów
w tym cudownym odcieniu czerwieni
co by nas świat nie wypluł
ze wstrętem bo my przecież czarni i źli, co krew obcą piją

nasza krew! jej decyzja! jej ból! nienawiść! i nasza!
jej rany co przeszły na nas! zabijem lub polegniem!

w dupie jesteś nie na szczycie
wściekły wiking podniósł miecz
podniósł pod słońce
nasi pogańscy bogowie osądzą
czerń zatańczy wokół w ten zimowy wieczór
poleje sie jucha na bruk poleje!

nie bój się
twoją głupotą nie można niczego zapłodnić

nasza siostra już zaśnie spokojnie

5 komentarzy:

Karen Kalebrin Yavie pisze...

jeśli to nie jest wszystko z mojej finezji i geniuszu to ja nie wiem co to jest. och post mortem :)

Nino pisze...

Przecież wiesz... Po prostu bomba!

Marta Tao pisze...

Dziękuję. Nie ma to jak przyjaciele. Po prostu cudo!

Anonimowy pisze...

Świetna druga strofa, jak od Marcina Cecki, a to dobry poeta jest :-). Szkoda, ze tylko jedna taka...

Marta Tao pisze...

Czy zawsze trzeba porównywać wszystko do kogoś? Gdyby było wciąż jakieś zapożyczenie to nie byłoby poezji, nie byłoby Kasi, przyjaźni i nas. Wiersze nie są po to, by ładnie wyglądać - one mają wyrażać nas.