30 listopada 2007

Legenda o upadku Anioła

Legenda o upadku Anioła


Kiedy Bóg stworzył Anioły, każdy z nich miał jedno skrzydło. Żyły tylko w górnych częściach marzeń. Na rzeczywistość spoglądały przez chmury szarości. Pewnego dnia jeden za bardzo wychylił się przez próg nadziei. Spadł. Lecąc w dół widział wszystkie światy. Pierwszy, drugi, trzeci… upadł tak niefortunnie, że spojrzał Jej w oczy. Była inna niż te wszystkie, które do tej pory widział. Jej Oczy wilgotniały deszczem, suszył je zimny wiatr smutku. Palce poznały smak ziemi i krwi, którego on nigdy nie znał. Patrzyła tak spokojnie, że słyszał jak Jej serce zaczynało bić szybciej i szybciej. Wyciągnęła do niego rękę. Tego jeszcze nigdy w życiu nie doświadczył. Pomogła mu wstać, chociaż przyzwyczajony był do samodzielności. Zebrała jego pióra, a on nigdy w życiu ich nie podniósł.

Teraz wiedział. Anioły nie są Aniołami, kiedy nie mogą pomagać. Kiedy nie wiedzą jak to się robi. A jej delikatne dłonie wiedziały… w uśmiechu odczytywał to, czego nigdy w życiu nie nazwał. Ciepło, dobro i to coś, czego nie potrafił rozpoznać. Złapał Ją mocno, tak żeby nie upuścić, tak żeby przypadkowo nie skrzywdzić. Zapragnął zabrać Ją ze sobą żeby mógł codziennie na Nią patrzeć…

Skrzydło. Tylko jedno, słabe. Nie ochroniło go od upadku i nie pozwoliło razem wznieść się do góry. Chociaż próbował, nie mógł. Nie chciał zawieść. Ale w Jej oczach nie widział zawodu. Tylko to dziwne uczucie. Zaprowadziła go do najspokojniejszego końca myśli. Tam gdzie było urwisko, z którego spadały marzenia. Z wysokiej skarpy widać było wszystkie: spełnione, zapomniane, zaniechane… spojrzał na niebo. Stąd wyglądało inaczej. Piękniej. Słońce, gwiazdy, kolory. Nie, to nie z tego nieba spadł. Spojrzał na Nią. Emanowała spokojem. Troską. Strachem. O niego? Okrył Ją skrzydłem. Przytulił mocno. Jego oczy zaczęły moknąć. Słona woda wymyła z nich obojętność. Znudzenie. Spadła na Jej włosy. Płynęła między łopatkami. W jej pryzmacie zauważył, że ona tez ma skrzydło. Jedno, tak samo słabe, ale bardziej delikatne. Miękkie i białe, a nie brudnoszare jak jego. To uczucie… Zrozumiał. Magnez w sercu. Też zrozumiał. Łzy na zegarku. Już wiedział. Po co miał Ją zabierać do nieba, skoro tam nie ma raju? Tam nie ma już dla niego nic. Zostanie. Żeby Ją chronić, żeby się o Nią bać. Takim przyjemnym, ciepłym strachem. Raj jest tu. Razem mieli dwa skrzydła i choć nie mogli latać wysoko w niebo to do raju starczało. Tam mógł ja zabrać.

Inne Anioły widziały. Szczęście jest zawsze podwójne. Ale nie potrafiły zrozumieć, dlaczego. Czasem, kiedy jeden z nich już wie, spada. Popełnia te same błędy. Ale wybaczane.

Bo Anioł też potrzebuje Stróża. Bo każdy potrzebuje Anioła.

Brak komentarzy: