4 grudnia 2007

Przyzwoity erotyk

Nie byłeś listem nieopisanym

Krwią karminową atramentu pióra

A ja nie byłam listem wcale

Nawet nie chmurą – nie mgłą jak chmura


A splotły się palce przez cisze płynące

Złączyły się dłonie na gładkiej pościeli

Patrzyłam ci w oczy nie sztucznie – swobodnie

A ty myśli czytałeś z mojej zieleni


Odpłynął gdzieś Szekspir z Goethem

Wyszli wszyscy a my zostaliśmy sami

Czytałeś mi z oczu półprzymkniętych tuszem

A oni podsłuchiwali pod drzwiami


Choć ich nie było a słowa w powietrzu

Uciekły mrozem deszczem wyschły a mgła złagodniała

Wciąż tylko drżącej strofy brzmieniem

Dotykałeś mojego ciała

Brak komentarzy: