1 lutego 2008

Apokalipsa- Wyjście awaryjne

Apokalipsa rzekomo ma zdarzyć się na całym świecie jednocześnie. Umrzeć mamy w tym samym ułamku sekundy, nie widząc cierpienia bliskich. Świat do grobu wpadnie w tej samej chwili, kiedy od trzęsienia ziemi wszystkie ciała z grobów wyjdą. Apokalipsa jest końcem wszystkiego, nawet tego już skończonego. Przeżycie swoich lat i pochówek oznacza koniec nas jako człowieka, ale gdzieś w eterze pozostaną po nas wspomnienia i ciepłe uczucia wśród bliskich. Apokalipsa załamie każdy pierwiastek istnienia, jaki pozostał w nas na tym świecie- powoli dążącym ku końcowi. Kiedy piekło się przeleje, usłyszymy trąby anielskie, zobaczymy czterech jeźdźców apokalipsy i najmniejsza jednostka skończy się szybciej niż zdąży powiedzieć „piękne rumaki”. Poranne mycie zębów odbywa się bez jakiejkolwiek świadomości tego, że apokalipsa może nadejść właśnie dziś. Przechodząc przez ulice narażamy nasz malutki świat na jego zagładę. Przecież, gdy kula przeszywa osierdzie jedna, niewielka planeta odpada z układu społecznego, w którego centrum stoi Bóg Stwórca. Czasem mawia się ze każda malutka gwiazda po śmierci potęguje blask słońca. Może tak samo zwłoki naszych prywatnych planet rozbłyskują centrum teraźniejszego wszechświata- Boga. Nie możemy myśleć o śmierci jako końcu istnienia wszystkiego, bo przecież to tylko jedna iskierka gaśnie. Wciąż zostają niesamowite pokłady złota, błyszczace jak skarbiec. Właśnie do czasu apokalipsy. Wtedy to nawet i ten skarbiec zgaśnie, zesłany w najczarniejsza otchłań, którą nawet poeta nie jest w stanie opisać. Szczytem absurdu byłoby powiedzenie, ze jednak coś przetrwa. Epopeje narodowe, filharmonie rodowe, hymny i godła, to wszystko zginie i umrze, kiedy tylko Głód, Śmierć i Mord przywitają nas rżeniem swoich rumaków. Po co były te walki przodków o terytoria, po co nasza nauka marna i chęć zdobycia pieniędzy. Po co pozycja społeczna i szacunek innych? Stare baśnie powtarzają, że życie jest na naukę szczęścia. Ale jakoś trudno sobie wyobrazić umiejętność przetrwania w mieście na polach elizejskich, gdzie ewentualnie przyda się dojenie krów by zdobyć niebiańskie mleczko. I czy apokalipsa nie pochłonie również i nieba? Czy zostaliśmy, aż tak wyróżnieni, ze to piękne słowo ziściło się wyłącznie dla ziemi? Apokalipsa jest obietnicą nadaną tylko ziemi? Groźbą wiszącą tylko nad trzecią planetą układu zwanego niepotrzebnie (bo i tak wszystko zginie), układem słonecznym? Może Marsa i Merkurego również pochłonie nicość, i Boga, Szatana i naguśkie aniołki wiszące na chmurkach?
Krachy giełdowe, zawirowania polityczne, wojny domowe. Tylko apokalipsa może uwolnić skołatane i zamotane umysły możnowładców od tych problemów. Rozwiąże ona wszystkie problemy ludzi, rozwiąże nawet samych ludzi. Apokalipsa jest niebagatelnym wyjściem awaryjnym, dzięki któremu wszystko, co stworzymy, posłuży nam jako urozmaicenie czasu wolnego, miedzy nieżyciem a czasem po życiu. Bo czy martwi, czy żywi, poczujemy grozę końca świata. Wyzwoli nas z czyśćca, piekła czy nudnych pól elizejskich. Wieczność jest przereklamowana. To chwyt reklamowy by nie grzeszyć. Wieczność nie istnieje. Wszystko skończy się wraz z apokalipsą. Nawet wieczność ma swój koniec... Gdzieś na horyzoncie czarnej nicości.

Brak komentarzy: