2 lutego 2008

zmyła mi się maseczka

liść złoty przekroczył bramę dnia

zostawiłeś nas w tę okrutną noc bez szans bez sił bez uprzedzenia
dłoń opadła bez braw we mgle spod skulonych zwężonych źrenic
tam w tobie działo się źle
tak długo tłumy suk wirowały w twych splotach żył
noce przemodlone i zaklęć szeptanych zmęczonymi ustami

tak nam przykro

czemuś nas zostawił

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Bardzo ciekawy wiersz! Jednak strasznie poplątany, taki jak Ty :P ale mimo wszystko szaleje za Twoja poezja :D