7 stycznia 2009

***

Na stole w wazonie ustawiłam równo kwiat który przyniosłeś
cięty a tak zielony i żywy
taka soczystość w płatkach i kolcach
choć już przez 21 dni przestaje być czerwony

Bardzo zimne dłonie nieruchome i gasnące
zasnąłeś powoli bardzo długo śpisz
ale ja wiem – to tylko sen
tak przejdziemy przez noc kochanie
i rankiem się obudzisz – przy mnie

zamknęłam wszystkie okna
na szczeble zatrzaski i klamry
przez drzwi nawet oddech nie przejdzie pod progiem
poczekam aż się obudzisz

w domu pachnie już ciężkim kadzidłem
anyżem i wiśniami trochę miętą albo olejkiem paczuli
pachnie dzikim bzem i czym jeszcze nie wiem
ten zapach przepływa sam po podłodze
powoli – nie budzi

kładę się przy tobie – tak po prawdzie to nawet nie wstaję
głaszczę twoje włosy i próbuję napoić się wodą
ale ty już nie możesz odczuwać pragnienia

przez kilka następnych dni kwiat bardzo poszarzał
już nie błyszczą się jego płatki
ale on dalej przecież z tobą obok mnie
tak lekko oddycha że nawet tego nie czuję

Przedzierasz się przez palce
w taki duszno milczącym sposób patrzysz
tylko na mnie cały czas na mnie
twoje oczy tak cudownie szklane paciorki
z malutką iskierką na dnie – tak malutką, że tylko ja widzę
proszę powiedz o czym śnisz tak długo...

bardzo delikatnie dotykam twojej skóry na policzkach
masz przeraźliwie gładkie dłonie
ważne że jesteś cieszę się z tego
każdej zimnej nocy każdego wieczora

płatki powoli opadają
jeden o drugim marszczą się i sinieją
kwiat pochyla się kurczy – znika
już nie jest kwiatem już nie oddycha

na stole w wazonie ustawiłam równo kwiat który przyniosłeś
cięty od góry przedramion głęboko
wraca soczystość w płatkach i kolcach
być może taką będziesz potrafił mnie kochać

nie obudziłeś się kochanie
dobrze bo ja zasnęłam

1 komentarz:

Marta Tao pisze...

Bo czasem trzeba coś wyżygać. Ładnie ci wyszło